Rodzice 8-letniego Tomka mają pretensję do jednej z lokalnych przychodni o zaniedbanie leczenia ich synka. Chodzi o powikłania po zapaleniu płuc, które okazały się bardzo groźne dla chłopca. Czytelników uspokajamy – stan zdrowia dziecka jest w tym momencie w normie, a wszystkie objawy powoli ustępują.
Dlaczego jednak odpowiadać miałby za to pediatra, który zajmował się przebiegiem choroby? Według rodziców zbyt wcześnie zadecydował on o końcu leczenia, gdy dziecko nie było jeszcze w pełni zdrowe. Stanowisko lekarza jest w tej sprawie dosyć jasne. Według jego słów wszystko przebiegło zgodnie z procedurami, a powikłania same w sobie nie mają ścisłego związku z leczeniem, jakie pediatra zastosował.
Rodzice chłopca nie podają do wiadomości publicznej tożsamości lekarza, ani nie informują, o którą przychodnię dokładnie chodzi. Wciąż konsultują się ze swoim prawnikiem, które odradza im podejmowanie działań mogących przynieść więcej nieszczęścia niż pożytku. Powiedzenie o kilku słów za dużo, może być powodem dla pediatry do pozwania ich o zniesławienie.
Czytaj także: Zatrzymali go z woreczkiem marihuany
Kto ma rację?
Do sytuacji, w których rodzice oskarżają lekarze o nieprawidłowe praktyki należy zawsze podchodzić z pełną rezerwą. Dla rodzica dziecko zawsze jest oczkiem w głowie, więc jego dobro będzie dla niego najważniejsze. Może to powodować skłonności do oskarżania osób trzecich o wszelkie nieszczęścia, jakie się przydarzą.